Beata Bińko

26 kwietnia mija 90. rocznica urodzin profesora Adama Kerstena, historyka nowożytności, zwłaszcza XVII wieku, przez wiele lat związanego z lubelskim UMCS, aktywnego działacza Towarzystwa Kursów Naukowych, założyciela wydawnictwa Nowa-2, przedwcześnie zmarłego 11 stycznia 1983 roku. Więcej na temat jego biografii i dziełach można znaleźć na stronie Fundacji Kerstenów.

Janusz Tazbir wspominał 15 lat po jego śmierci:

Był znakomitym historykiem prowadzącym gruntowne badania źródłowe i mającym odwagę rewidować pewne utarte poglądy Ale był kimś więcej. Jakub Burckhardt mawiał, że każde pokolenie pisze w istocie historię swoich czasów. Prof. Kersten był tego przykładem. Bez uszczerbku dla prawdy historycznej potrafił wprowadzać do swych rozważań tematy aktualne. Przecież monografia Radziejowskiego to w istocie studium zdrady i dramatycznych wyborów politycznych dokonywanych pod presją śmiertelnego zagrożenia państwa. A trzeba pamiętać, że profesor Kersten kończył tę książkę w okresie stanu wojennego, gdy tak ostro stanęły problemy zagrożenia bytu państwowego i toczyły się spory o kolaborację.

Dzisiaj chcę się skupić na myślach zawartych właśnie w tej monografii, którą on sam uważał za swoje opus magnum, aczkolwiek wstrzymywana przez cenzurę, ukazała się dopiero pięć lat po jego śmierci – Hieronim Radziejowski. Studium władzy i opozycji (s. 597–599):

[…] wbrew poglądom historyk nie może być sędzią, może tylko odtwarzać oceny przeszłości. Oceny: dobry–zły, pozytywny–negatywny, nie wspominając nawet o określeniach postępowy–wsteczny, są zawsze nie tylko subiektywne, to oczywiste, ale muszą też być prezentyzacją historii, odniesieniem przeszłości do czasów, w których dokonywana jest analiza. Muszą też szybko się dezaktualizować. Pisząc „historyk nie może być sędzią”, jestem świadom, że cokolwiek by czynił, aby tego uniknąć, zawsze nim pozostanie, chce tego czy nie chce, nie ma bowiem badania bez próby oceny, bez subiektywnego stosunku do odczytywanego przekazu, wreszcie bez oglądania historii przez pryzmat własnych doświadczeń. Ważna jest przede wszystkim świadomość tej zależności, badacz, który twierdzi, że potrafi przekazać w pełni subiektywną ocenę, może być przyrównany do sędziego, który wydaje wyrok zgodny z obowiązującym prawem, nie zastanawiając się nad tym, że prawo, na podstawie którego go feruje, jest społecznie określone i przemijające.

A więc nie sąd i nie wyrok, a jedynie odtworzenie wielu minionych i współczesnych sądów i wyroków, a także próba odpowiedzi, bardzo subiektywnej, na zupełnie inne pytania, przede wszystkim jedno podstawowe dla historyka, który chce dostrzec cały las, nie tylko jedno drzewo – dlaczego? Usiłowanie ukazania mechanizmów społecznych właściwych epoce, ówczesnych postaw i dopiero przez ich pryzmat analiza związków, których sami autorzy często nie mogli dostrzec. […]

A więc „kiedyś”, w wyidealizowanej [przez Jana II Sobieskiego] przeszłości, szlachecką Rzecząpospolitą współrządzili ludzie godni i zasłużeni, zaś w czasie panowania tego fatalnego króla [Jana Kazimierza Wazy] – niegodni, wykorzystujący każdą sytuację dla osobistych korzyści i kariery, „faworów pańskich”, jak to określił właśnie Sobieski.

Ileż gorzkiej świadomości postępującego upadku wyziera z poezji politycznej ostatnich lat panowania Jana Kazimierza. Zacytujmy tylko jeden utwór, Karoca nowo wystawiona wyjazdu panów konsyliarzów koronnych na uznanie utrapionej ojczyzny i ratunku:

I następuje sześć koni w karocy:
Pierwszy koń siodłowy: Spustoszenie,
Drugi koń naręczny: Swawola,
Trzeci koń lejcowy: Obłuda,
Czwarty koń szwarcowy: Zepsucie prawa,
Piąty koń forytarski siodłowy: Zlekceważenie zasłużonych,
Szósty koń forytarski naręczny: Wyróżnienie niegodnych.
[…]

26 kwietnia 2020