Wiktor Tomasz Grudzień
Wybrałem UMCS, a nie KUL, ponieważ na UMCS-ie pracował profesor Kersten, który już od lat był zaangażowany w Towarzystwo Kursów Naukowych, tak zwany Latający Uniwersytet, oraz jak mi się zdaje, KOR. To był człowiek, dla którego wybrałem bez chwili wahania UMCS i natychmiast poszedłem się do niego zapisać na proseminarium.
Kiedyś admirał Togo, zwycięzca spod Cuszimy, powiedział o admirale rosyjskim Stiepanie Makarowie, że jest — w porównaniu z innymi admirałami rosyjskimi — jak dostojny żuraw wśród domowego ptactwa. I taki profesor Kersten wydawał mi się wśród reszty naukowców Wydziału Humanistycznego. Oczywiście z wyjątkiem pana profesora J. Bartmińskiego. Zapisałem się zaraz do NZS-u. Potem zaczęła się szkoła strajków i tam spotkałem właśnie tych ludzi, z którymi się do tej pory znam i przyjaźnię się i zawsze spotykam z przyjemnością. Wtedy na strajku nawiązywały się te kontakty tak użyteczne w tzw. podziemiu. Zwłaszcza po tzw. strajku Hebdowskim spowodowanym przez kochanego pana rektora z WSI Kielce. Wtedy to w Chatce Żaka zaczęły się rodzić różne pomysły (…). Nie tylko przestaliśmy się bać, ale zaczęliśmy się zastanawiać, co jeszcze moglibyśmy zrobić. Tym bardziej że wybuchł stan wojenny. Władza ludowa już nie tylko była nachalna, ale po prostu zaczynała łamać ludziom kark. Zgarnęli naszych starszych kolegów do ośrodków internowania. Zaczęły się więzienia, wyroki. (…)
Źródło: Wiktor Tomasz Grudzień, Zaczynały się pierwsze małe manifestacje, Teatr NN/Ośrodek Brama Grodzka