Adam Kersten
Odpowiedź na ankietę „Polityki” z listopada 1968 r.: Jakie przemiany dokonały się — Pana zdaniem — w typie Polaka w ciągu pół wieku niepodległości?
Nie jestem znawcą problemów dwudziestego wieku — badam wiek siedemnasty i raz tylko w studiach nad społeczną adaptacją Sienkiewiczowskiego Potopu zajmowałem się nieco bliższą przeszłością. Mój osąd należy więc zaliczyć do obserwacji i ocen uważnego czytelnika prac historycznych i uczestnika dziejącej się na mych oczach historii. I może właśnie dlatego, że zawodowo zajmuję się historią sprzed lat trzystu — ta perspektywa pozwala na bardziej ogólną ocenę.
Odpowiedź na ankietę tkwi już w samym pytaniu — przed pięćdziesięciu laty mówienie o jednym typie Polaka byłoby nieporozumieniem. Natychmiast trzeba by dorzucić dziesiątki pytań dodatkowych: typ Polaka — ale z jakiej grupy społecznej, z jakiego regionu kraju, jak bardzo świadomego swej polskości, czasem nawet z dodatkiem — jak bardzo podlegającego narodowym naciskom zaborcy. Stereotyp narzucony przez wielką literaturę dotyczył tylko części narodu — i to części mniejszej. Toteż sądzę, że sformułowanie pytania przez redakcję „Polityki” jest w pewnym stopniu błędne: nie „jakie przemiany dokonały się w typie Polaka”, ale „jaki typ Polaka ukształtował się w minionym pięćdziesięcioleciu”. Typ — zjawisko powszechne, decydujące o obliczu wielomilionowej społeczności.
Historyczny proces powstawania współczesnych narodów obejmował stulecia; w Polsce, kiedy nastąpił zmierzch pierwszej niepodległości, nie był on bynajmniej zakończony. Wydana niedawno świetna książka Tadeusza Łepkowskiego [Polska — narodziny nowoczesnego narodu, 1764—1870] ukazała, jak pogłębiały się więzi i świadomość narodowa w warunkach zaborów. U progu Drugiej Rzeczypospolitej procesy te jeszcze się nasiliły. Dopiero jednak w nierównym półwieczu niepodległości, przedzielonym krótką, ale jakże tragiczną jej utratą, dokonały się przeobrażenia, które doprowadziły do powszechnej unifikacji społeczności polskiej.
Kardynalnym elementem tej unifikacji było pełne, narodowe i społeczne obywatelstwo chłopów — jedna z najważniejszych przemian ostatniego okresu naszych dziejów. W latach między wojnami pogłębiały ten proces przede wszystkim oświata i obowiązek powszechnego nauczania, służba wojskowa, w dużo zaś mniejszym stopniu czynniki, które dziś nazywany środkami masowego przekazu — radio, gazety czy słowo drukowane w ogóle.
Wrzesień i czas okupacji, szczególnie jej ostatnie lata, stały się wielką szkołą świadomości narodowej. Bezpośredni kontakt „swój”—„obcy” zawsze bowiem prowadzi do intensyfikacji więzi wewnętrznych. Tak było trzysta lat temu, w czasach najazdu szwedzkiego, które może znam, a na pewno rozumiem lepiej, tak też działo się podczas ostatniej wojny.
Wydarzenia po lipcu 1944 r. stworzyły podstawy dalszej unifikacji. Wraz z symbolem reformy rolnej zostały ostatecznie obalone stare podziały społeczne. Pociągnęło to za sobą nie tylko radykalne zmiany struktury ekonomicznej i społecznej, ale także określiło kierunek przekształceń w sferze świadomości, stworzyło ową sytuację, która pozwala dziś rozważać problem „typu Polaka 1968”, na plan pierwszy wysuwając może już tylko różnice pokoleń. Był to ostatni krok, który najliczniejszej grupie ludności, bo chłopom, pozwolił na adaptację wszystkich elementów kultury i tradycji narodowej. Tradycja ta, niezwykle silnie przesycona historią szlacheckiej Rzeczypospolitej, w czasach międzywojennych napotykała jeszcze pór bardziej świadomych warstw wsi polskiej. Jest tylko pozornie paradoksem, że współczesny Polak, wywodzący się przecież o wiele częściej z pańszczyźnianej wsi, a nie ze szlacheckiego dworu, łatwiej przyjmuje elementy tradycji i kultury szlacheckiej jako ogólnonarodowej niż elementy kultury i tradycji innych warstw społecznych.
Historykowi trudno znaleźć odpowiedź na zasadnicze pytanie — jaką rolę w ukształtowaniu stereotypów i wzorców społecznych, a tym samym postaw i obyczajowości Polaków połowy dwudziestego wieku, odegrała historia, między innymi wyrażona przez tradycję i kulturę, jaką zaś nowe treści, które przyniosła teraźniejszość: zmiana granic i masowe polskie „wędrówki ludów”, a przede wszystkim pierwsza faza „wielkiej industrializacji”. Szybka, błyskawiczna niemal, bo pięćdziesiąt lat w historii jest tylko chwilą, narodowa i społeczna unifikacja — ów tygiel wielkich procesów, który właśnie przez szybkość dokonywających się przemian wrze nieraz bardzo gwałtownie — zbiegła się i prawie nałożyła w czasie z „wielką industrializacją”. Jest to trzeci element, poza narodowym i społecznym, który dziś już kształtuje, a w przyszłości będzie kształtował coraz silniej stereotyp obywatela w państwie między Bugiem a Odrą. Śmiem zresztą twierdzić, że dopiero równomierne rozłożenie tych trzech podstawowych akcentów pozwoli na harmonijne ukształtowanie nie tylko „typu Polaka” minionego, ale i przyszłego półwiecza.
Źródło: Przemiany Polaków, oprac. Tadeusz Drewnowski i Maciej Krasicki, Warszawa: Iskry, 1969, s. 64—67.