ADAM KERSTEN

Do napisania tej książki nie skłoniła mnie bynajmniej popularność postaci bohatera. Przy dokładniejszym badaniu bohaterskie jednostki zawsze stają się o wiele mniej boskie, mniej idealne, niż to się zwykło przyjmować. Jeśli nie nakłada się na ich postacie nowej powłoki lakieru, ale stara się odtworzyć prawdziwe życie, okazują się nie półbogami, lecz zwykłymi śmiertelnikami. Są to ludzie albo mądrzy, albo odważni, albo wybitnie utalentowani, ale tylko ludzie. Historyk staje przed dylematem: jak odmalować postać? Czy dać jej nową, bardzo grubą, błyszczącą powłokę, tak grubą, by Czytelnik nie odróżnił nawet rysów twarzy, czy też wybrać drugą możliwość; naszkicować inny obraz, nieznany i na pierwszy rzut oka nawet nieprzyjemny, ale prawdziwy i po dokładniejszym poznaniu może bardziej godny podziwu niż poprzedni.

Na nowo odtworzona sylwetka Stefana Czarnieckiego jest nieco inna od tej, którą w polskiej historiografii opisywano przez lat trzysta. To jeden z wielu, bardzo wielu, zawodowych żołnierzy feudalnej Rzeczypospolitej, któremu udało się przejść drogę od zwykłego „towarzysza chorągwi kozackiej” do buławy hetmańskiej. Ta droga właśnie stanowi podstawowy problem pracy. I dlatego też nie jest to tylko biografia osoby. Jak mogłem, starałem się odtworzyć nie tylko życie hetmana, ale i niezwykle interesującej żołnierskiej społeczności szlacheckiej XVII wieku. Moją ambicją było ukazanie działań i myśli, zrozumienie motorów postępowania całej warstwy społecznej. Napisana książka jest jeszcze jednym krokiem w próbie zbadania nie tylko zawikłanych czynów, ale też zawikłanych myśli ludzi tego wieku.

Stawiając przed sobą taki cel, nie mogłem napisać, i nie napisałem „pracy historyczno-wojskowej”. Czytelnik nie znajdzie tu dokładnych analiz militarnych ani oceny sztuki wojennej Stefana Czarnieckiego. Piszę o tym już na pierwszej stronie, ponieważ nauczony doświadczeniem poprzedników zdaję sobie sprawę, że wiele osób braki te poważnie rozczarują. Inna sprawa, czy zawsze udawało mi się zachować proporcje, które widziałbym najchętniej.

* * *

Pragnę tu złożyć najserdeczniejsze podziękowania pracownikom państwowej sieci archiwów i bibliotek. Byłem zawsze czytelnikiem wprost nieznośnym, żądającym dziesiątków woluminów, niecierpliwym i często męczącym. Niekiedy szczerze nie lubiliśmy się. Ja dlatego, że nie otrzymywałem wszystkiego, com chciał dostać, oni dlatego że zabierałem im ich cenny czas. Nie mam wyrzutów sumienia i przy podziękowaniu niech przyjmą zapewnienie, że jeszcze nieraz zechcę korzystać z ich trudnej i ciężkiej pracy.

Dziękuję też serdecznie prof. dr. Władysławowi Czaplińskiemu za cenne uwagi i udostępnienie kilkunastu not z archiwum berlińskiego, a także ze spalonych rękopisów Biblioteki Ordynacji Krasińskich.

Praca ta na długo przed drukiem była także przedmiotem dyskusji na kilku posiedzeniach seminarium historii wojskowości, kierowanych przez prof. Stanisława Herbsta, za co bardzo dziękuję i Profesorowi, i Jego uczniom. Z natury rzeczy wszyscy polemiści zarzucali mi braki i niepełne omówienia zagadnień sztuki wojennej i problematyki historyczno-gospodarczej. Chciałbym więc jeszcze raz podkreślić – jeśli już musimy klasyfikować biografię Stefana Czarnieckiego – nie jest to książka o historii wojskowości, ale o społecznym życiu szlachty i awansie żołnierzy szlacheckich w XVII wieku.

Otwock, październik 1960

Źródło: Adam Kersten, Stefan Czarniecki 1599–1665, wyd. 2, Lublin: Wydawnictwo UMCS, 2006, s. 5–6.